niedziela, 24 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz.22

Hejka :D Długo nie pisałam, ale niestety w szkole mam masakrę i nie wyrabiam się. Trochę krótka będzie dzisiaj część, ale obiecuję, że się jakoś zrehabilituje :)

************************
Z punktu widzenia Piotra:

Poczułem jak ktoś głaska moją głowę. Podniosłem ją i zorientowałem się, że zasnąłem praktycznie leżąc na Hanie. Popatrzyłem na nią i uśmiechnąłem się szeroko. Miała otwarte oczy i uśmiechała się do mnie.
-Hej - powiedziała cicho.
-Cześć, kochanie tak się martwiłem, bałem się, że... - głos mi się zawiesił.
-Ciiiiii... -podniosła powoli rękę i dotknęła mojego policzka - Kocham Cię, wiesz?
-Ja Ciebie też - chwyciłem jej dłoń i pocałowałem.W pewnym momencie rozległ się huk, kompletnie zapomnieliśmy o Naomi, która spała sobie najlepsze na krześle. Odwróciłem się i zobaczyłem ją leżącą na podłodze. Zaczęliśmy się śmiać.
-Fajnie wy się śmiejecie, a ja? - zapytała z udawanym oburzeniem
-No chodź - podałem jej rękę - a wyspałaś się chociaż ?
-Tak, nie ma to jak wygodne krzesło. A dlaczego mnie nie obudziłeś jak mama się ocknęła ?
-Bo ja też wtedy spałem.
-Nieważne, ważne, że już z nami jesteś - powiedziała i pocałowała Hanę w policzek.
-Ja też się cieszę córeczko, ale może jedźcie do domu, przecież musicie się zająć Tosią.
-Pierwsze to ja muszę zajść po lekarza, żeby cię zbadał i sprawdził czy wszystko w porządku.
-Piotr, wszystko jest w jak najlepszym porządku. Dobrze się czuję, tylko trochę boli mnie brzuch -odparła.
-Nie dziwię się, przecież miałaś operację.
-A co mi się w ogóle stało ? -zapytała.
W tym momencie do sali wszedł Adam.
-Hana? Ty się obudziłaś? Już?
-Tak, a co w tym takiego dziwnego ? Musiałam beze mnie oni nie dali by sobie rady - uśmiechnęła się wskazując na mnie i Naomi.
-Nie wnikam już dlaczego mnie nie zawołaliście, ale teraz muszę cię zbadać.
-To my pojedziemy do domu, odświeżymy się i przyjadę do ciebie - powiedziałem.
-Ekhem... PrzyjedzieMY. Nie zapominaj - uśmiechnęła się młoda.
-Jeszcze zobaczymy. Dobra to lecimy, pa - pocałowałem Hanę na pożegnanie i wyszliśmy ze szpitala.
Droga do domu minęła nam szybko. Podziękowałem naszej sąsiadce za opiekę nad Tosią i poszedłem pod prysznic. Byłem tak szczęśliwy, że się wybudziła. To jest jakiś cud, po tak poważnej operacji. Przebrałem się, zjedliśmy z dziewczynkami śniadanie i pojechałem z powrotem do szpitala. Naomi musiała zostać z Tosią, z czego nie była zadowolona ale udało mi się ją przekupić. Droga do szpitala strasznie mi się ciągła, chciałem być z moją ukochaną cały czas. Kiedy wszedłem do sali, w której leżała zamarłem.

KOMENTUJCIE!!!

.

Różności :D

Hej, przepraszam, że długo nie dodaję opowiadanie, ale mam taki kocioł w szkole, że już nie daję rady. Next pojawi się dzisiaj wieczorem albo jutro :) A teraz mam dla Was trzy informacje:

Pierwsza to taka, że nasi kochani aktorzy są nominowani do Telekamer (pewnie już wiecie :D ), mianowicie p. Kamilla Baar i p.Marek Bukowski, żeby na nich zagłosować trzeba wysłać sms'a na nr 7265 o treści:
- na p. Kamillę: TK.A1
- na p. Marka: TK.B2
GŁOSUJCIE !!!

Druga jest taka, że chciałabym Was zaprosić na stronę: Fanpage p. Kamilli Baar.

Trzecia. Jutro o godz. 20.20 na TVP1 będzie można zobaczyć p. Kamillę w spektaklu "Dawne grzechy".

Dzięki za wejścia na bloga i komentarze. Powiem Wam, że będę kończyć już to opowiadanie bo mam w planach  nowe (myślę, że ciekawsze) :D

A na poprawienie humoru nasza piękna p. Kamilla ♥





poniedziałek, 18 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz.21

Cześć mam dla Was kolejną część mojego opowiadanka, zapraszam :)

************************
Z punktu widzenia Piotra:

Nie. To nie mogła być prawda. "Zrobiłem wszystko co w mojej mocy...ALE" To "ale" mogło oznaczać tylko jedno... Przed oczami pojawiły się mi czarne plamy i osunąłem się na ziemię. Po chwili poczułem, że mój kolega klepie mnie po policzku:
-Piotr! Słyszysz mnie? Ocknij się, Hana żyje - kiedy usłyszałem te słowa to nie wiadomo skąd nabrałem sił i otworzyłem oczy.
-Żyje ? Ale mówiłeś, że...
-Mówiłem, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, ale Hana jest w śpiączce. To była ciężka operacja.
-Gdzie ona jest ? - zapytałem próbując się podnieść.
-Specjalnie położyłem ją pustej sali, wiedziałem, że od razu do niej polecisz - uśmiechnął się - Leży w 5, ja już idę. Na razie.
-Cześć i dzięki wielkie, jestem twoim dłużnikiem - powiedziałem i szybko udałem się do wskazanej sali. Kiedy ją zobaczyłem w moich oczach pojawiły się łzy. Leżała taka blada i chuda pomiędzy tymi wszystkimi rurkami. Podszedłem do łóżka i chwyciłem jej rękę:
-Hana, wiem, że mnie słyszysz. Nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem, siedziałem bezczynnie pod salą kiedy ty tam walczyłaś o życie, byłem bezradny. To było straszne - w tym momencie poczułem wibracje telefonu, Naomi i co ja jej mam powiedzieć. Odebrałem telefon  - Halo.
-Piotr gdzie wy jesteście ? Ja rozumiem randka czy jakiś spacer ale wypada zadzwonić i powiedzieć, my się tu z małą martwimy - mówiła śmiejąc się.
-Naomi posłuchaj - powiedziałem łamiącym się głosem - Mama miała wypadek i...
-O boże jaki wypadek, co z nią ?! - zapytała zdenerwowana.
-Jakiś palant w nią wjechał, miała operację i musi zostać w szpitalu, a ja zostanę z nią dacie sobie same radę?
-Jadę tam, załatwię kogoś do Tosi i przyjadę autobusem. Będę za 10 minut.
-To nie jest dobry pomysł, lepiej zostań w domu - próbowałem ją odwieść od tego pomysłu, nie chciałem żeby widziała mamę w takim stanie, ale z drugiej strony wiedziałem, że jest uparta i postawi na swoim.
-To jest moja mama ! Będę za 10 minut góra 15 ok?
-Dobra, wiedziałem, że z tobą nie wygram - czekam na chirurgi sala nr 5.
-Ok, pa.
Wiedziałem, że Hana nie chciałaby żebym pozwolił Naomi na przyjazd do szpitala, ale nie mogłem jej niczego zabronić. Po 20 minutach usłyszałem otwierające się drzwi na salę.
-Mamo... - powiedziała ze łzami w oczach. -Piotr dlaczego ona się jeszcze nie wybudziła ? - zapytała podchodząc do łóżka.
-Nie powiedziałem ci tego wcześniej ale mama jest w śpiączce.
-Co? Ale obudzi się prawda? Błagam powiedz, że się obudzi.
-Oczywiście, że się obudzi. Jest silna, da radę - przytuliłem ją żeby dodać jej otuchy. Wtuliła się we mnie i rozpłakała się - Możesz do niej mówić, na pewno cię słyszy.
-Może jak będziemy do niej cały czas coś mówić to się szybciej obudzi, jak myślisz to możliwe?
-Pewnie, rozumiem, że zostajesz ze mną na noc tutaj prawda?
-Chyba nie myślałeś, że zostawię cię z tym samego. Przecież za niedługo będziemy rodziną musimy się wspierać.
-Chciałbym mieć taką mądrą córkę jak ty - odparłem bez zastanowienia.
-A ja chciałabym mieć takiego tatę jak ty, jesteś naprawdę super. Cieszę się, że mama znalazła sobie takiego fajnego gościa.
-Wiesz formalnie to będziemy rodziną...
-Tak państwo Gawryło + Naomi Goldberg, będę jak piąte koło u wozu - zasmuciła się.
-Ale dlaczego Goldberg, przecież możesz nosić moje nazwisko.
-Żebym mogła nosić twoje nazwisko musiałbyś mnie...
-Wiem - przerwałem jej - A nie chcesz?
-Nie no chcę. Jesteś kochany - rzuciła mi się na szyję i uściskała mocno.
-Wiem, wiem. Dobra młoda bo mnie udusisz  - zaśmiałem się - Słyszysz Hanuś? Będziemy jedną wielką rodziną, już za niedługo.

******************************
Z punktu widzenia Hany:

O matko wszystko mnie boli, ale najbardziej brzuch. Gdzie ja w ogóle jestem, nie mogę otworzyć oczu. Co się ze mną dzieje ?! Po chwili usłyszałam, że otworzyły się drzwi w pomieszczeniu, w którym leżę i usłyszałam głos mojego ukochanego. Tak bardzo chciałam mu dać jakiś znak, że go słyszę ale nie dawałam rady. Potem słyszałam jak rozmawia z Naomi pierwsze przez telefon, potem jak przyszła. Dowiedziałam się, że leżę w szpitalu i że miałam operację. Bardzo zaciekawiła mnie ich rozmowa o tym, że już wkrótce będziemy rodziną. Piotr chciał uznać Naomi jako swoją córkę, ucieszyłam się. Potem znowu mówili do mnie. Zbierałam wszystkie siły żeby chociaż poruszyć ręką, którą mój narzeczony tak kurczowo  trzymał.
Po jakimś czasie, Naomi chyba zasnęła bo ucichła. Stwierdziłam, że ostatni raz spróbuję coś zrobić. Udało się! Poruszyłam palcami.
-Hana? Wiedziałem, że mnie słyszysz - powiedział - Naomi - chyba ją przebudził - Mama poruszyła palcami, słyszy nas - słyszałam, że się cieszy.
-Mamusiu, jesteśmy tu przy tobie i będziemy dopóki się nie obudzisz, słyszysz ? - usłyszałam głos mojej kochanej córeczki. Próbowałam otworzyć oczy, ale byłam za bardzo zmęczona i zasnęłam.

Obiecuję, że następne części będą dłuższe ale na razie nie mam czasu (nauka :( ) KOMENTUJCIE!!!

niedziela, 17 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz.20

Hej dzięki za wejścia i komentarze, nie ukrywam, że fajnie by było jakby było ich więcej :D Stwierdziłam, że muszę trochę zepsuć ten cukier, bo jest za słodko ;)

Od Sylwestra minął tydzień...

**********************
Z punktu widzenia Piotra:

-Hana wychodzimy ! - krzyknąłem  z przedpokoju do Hany, która nadal stroiła się w sypialni - Przecież idziemy do pracy, a nie na pokaz mody !
-Muszę przecież ładnie wyglądać, żeby żadna z tych nowych stażystek nie ważyła mi się ciebie odbić - powiedziała wychodząc  z pokoju i śmiejąc się pod nosem.
-Bardzo się cieszę, że jesteś o mnie zazdrosna, ale jest też jeden stażysta. W dodatku u ciebie na ginekologii, jak mu było... - zastanawiałem się.
-Filip Miodoński - dokończyła za mnie.
-No właśnie. Ja też mam być o kogo zazdrosny. Pracujesz z samymi facetami  - odparłem.
-Głuptasie, Filip zachowuje się jak dzieciak. Przecież wiesz, że cię bardzo kocham i nie interesują mnie inni mężczyźni - podeszła do mnie i pocałowała mnie czule - A teraz chodźmy do tych naszych stażystów - w świetnych humorach dojechaliśmy do szpitala. Dyżur leciał bardzo szybko. Miałem właśnie przerwę, więc stwierdziłem, że zaniosę mojej narzeczonej kawę. Zapukałem w drzwi i po chwili usłyszałem "proszę". Wszedłem do środka i moim oczom ukazała się uśmiechnięta Hana.
-Matko, jesteś kochany. Od godziny marzę o kawie, ale mam tyle papierkowej roboty, że nie miałam jak się wyrwać - postawiłem kubek na jej biurku i usiadłem na przeciwko niej.
- Piotr do której masz dzisiaj dyżur ?
-Wiktoria prosiła mnie żebym został trochę dłużej, bo musi coś załatwić, więc do 18.
-Kurczę, ja mam do 14. Mogłabym pożyczyć twoje auto, muszę coś załatwić na mieście.
-Pewnie, pod warunkiem, że po mnie przyjedziesz - uśmiechnąłem się.
-No oczywiście, że przyjadę - powiedziała.
-A co musisz załatwić ? - zapytałem zaciekawiony.
-Muszę podjechać Galerii na chwilę. Buty mi się rozwaliły i teraz nie mam w czym chodzić - wytłumaczyła się - A co, myślałeś, że idę na randkę z jakimś przystojniakiem ? - zaśmiała się.
-Nie. Po prostu chciałem wiedzieć. Ufam Ci i wiem, że jesteś uczciwa wobec mnie.
-Jesteś wspaniały - podeszła do mnie i usiadła mi na kolanach. Przytuliłem ją mocno do siebie, niestety nie było nam dane pobyć chwilę w samotności.
-Pani Doktor pacjentka z 8 zaczęła rodzić - powiedział Filip wchodząc do gabinetu.
-A ciebie chłopcze nikt nie nauczył pukać ? - zapytałem patrząc na niego.
-Piotr! - popatrzyła na mnie - Już idę, będę za 2 minuty - skierowała się do Filipa.
-Dobrze pani doktor i przepraszam. - powiedział skruszony.
-Nie ma za co.
Pożegnaliśmy się szybko, bo Hana oczywiście leciała na porodówkę, a ja miałem za 30 minut planowaną operację.

**********************
Z punktu widzenia Hany:

To był ciężki poród, ale ważne, że wszystko dobrze. Spojrzałam na zegarek, 14.30. Czyli już skończyłam. Przebrałam się i wyszłam ze szpitala. W drodze do galerii stałam w okropnym korku. Włączyłam radio, akurat leciało Always -Bon Jovi'ego. Przypomniała mi się nasza wycieczka, kiedy z Piotrem śpiewaliśmy tą piosenkę. Uśmiechnęłam się sama do siebie i zaczęłam nucić. Sytuacja na drodze się trochę poprawiła i mogłam spokojnie jechać. Po chwili oślepiło mnie światło, ktoś jechał prosto na mnie! Próbowałam skręcić, ale to auto jechało bardzo szybko, pamiętam tylko przeraźliwy dźwięk klaksonu i potworny trzask. Poczułam przeszywający ból w brzuchu i straciłam przytomność...

***********************
Z punktu widzenia Piotra:

Podobno był jakiś wypadek niedaleko nas. Jakiś idiota wjechał w auto. Pewnie rannych przywiozą do nas, więc udałem się na izbę. Miałem rację, właśnie podjechały dwie karetki. Nogi się pode mną ugięły jak zobaczyłem, że na jednych noszach zobaczyłem Hanę, MOJĄ HANĘ ! Zrobiło mi się słabo, ale musiałem się dowiedzieć co jej jest.
-Piotr wyjdź ! - krzyknął Adam.
-Człowieku to jest moja narzeczona, zwariowałeś ? Co z nią? - zapytałem.
-Trzeba operować, krwotok wewnętrzny - odparł.
-Co ?! - nie mogłem uwierzyć, zazwyczaj krwotok wewnętrzny kończył się zgonem - Będę operował.
-Chyba oszalałeś, w takim stanie? Zapomnij! - powiedział - Siostro proszę zadzwonić żeby przygotowali blok, trzeba operować natychmiast !
-Ale Adam...
-Nie ma żadnego "ale" jak chcesz to możesz czekać przed salą.
-Proszę cię obiecaj, że zrobisz wszystko, żeby przeżyła - miałem łzy w oczach.
-Obiecuję, ale musimy zaczynać.
Byłem załamany. Na sali ją operowali, przecież ona może nie przeżyć. Usiadłem na krześle i rozpłakałem się jak dziecko. Po dwóch godzinach wyszedł Adam.
-I co ? - zapytałem.
-Zrobiłem wszystko co w mojej mocy, ale...

Ciąg dalszy najprawdopodobniej jutro. KOMENTUJCIE !!!


środa, 13 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć... Cz. 19

Cześć dzięki wielkie za ponad 2000 wejść :D Proszę o komentarze pozytywne oraz negatywne, każdy jest dla mnie ważny :)

 Hana i Piotr wrócili do pracy, wszystko wkroczyło na normalne tory. Minęły święta. Spędzili ten czas z dziewczynkami oraz Przemkiem. Nadszedł wreszcie długo oczekiwany Sylwester.

**********************
Z punktu widzenia Hany:

Siedziałam sama wpatrując się w sufit. Dziewczyny poszły już do Ani, a Piotr nie wrócił jeszcze z dyżuru. Od paru dni chodził jakiś zdenerwowany, oczywiście pytałam co się dzieje ale słyszałam tylko "wszystko w porządku" , "daj spokój". Dzisiaj nasz pierwszy wspólny Sylwester chciałabym żeby było wyjątkowo, mam pomysł na ciekawą "zabawę" dla dwojga, myślę, że da się namówić. Kiedy tak rozmyślałam usłyszałam, jak otwierają się drzwi wejściowe.
-Cześć - krzyknęłam nie ruszając się z miejsca.
-Hej- podszedł do mnie i pocałował w policzek - Dziewczyn już nie ma ? - zapytał udając się do kuchni.
-Nie ma, a co?
-Nie, nic. Tak pytam - odpowiedział rozkojarzony. Znowu się dziwnie zachowywał, stwierdziłam, że teraz nie odpuszczę dopóki się nie dowiem o co chodzi.
-Piotr, chodź tutaj - krzyknęłam.
-A po co?
-No chodź ! Musimy porozmawiać - powiedziałam poważnym tonem. Od razu zjawił się przy mnie i usiadł.
Chwyciłam go za rękę i popatrzyłam w oczy:
-Piotruś co się dzieje? Od jakiegoś czasu chodzisz jakiś roztrzepany, tylko proszę nie zbywaj mnie. Powiedz co Cię gryzie i już. Wiesz, że Cię kocham i mi możesz powiedzieć wszystko.
-No dobra, miało być później, romantycznie, ale oczywiście "uparta Hana" - uśmiechnął się i poszedł do sypialni.
-Hej! Dalej nic nie wiem. O co Ci chodzi? - byłam zdezorientowana - Wracaj tutaj ! - czekałam chwilę, ale nie mogłam wytrzymać i poszłam do niego. Kiedy weszłam do sypialni zamurowało mnie. Stał tyłem do drzwi i dopinał guziki od marynarki.
-Wychodzisz? -zapytałam zaskoczona.
-Czy ty zawsze musisz sobie zepsuć niespodziankę? - zapytał śmiejąc się.
Podszedł i przytulił mnie mocno. Po chwili poczułam jego usta na swoich. Było mi tak dobrze, ale on przestał i odsunął się ode mnie. Popatrzył mi prosto w oczy i uklęknął. Wiedziałam już o co chodzi.
-Hana... - wyjął z marynarki czerwone pudełeczko - Kocham Cię i nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie, wiem, że uczucie, które nas połączyło jest niezwykłe i chciałbym Cię spytać czy zostaniesz moją żoną? - zapytał, i otworzył pudełeczko, które trzymał do tej pory w ręce.Ujrzałam piękny pierścionek delikatny i elegancki, po prostu idealny. Byłam tak wzruszona, że nie mogłam wydusić ani słowa.
-Tak, pragnę tego najbardziej na świecie - odpowiedziałam i rozkleiłam się na dobre. Piotr wstał, wsunął pierścionek na mój palec i kciukiem otarł łzę spływającą po moim policzku. Zobaczyłam, że jego oczy się świecą, uśmiechnęłam się i pocałowałam go namiętnie. Oczywiście pogłębił pocałunek i ściągnął mi T-shirt. Nie zostałam mu dłużna, zabrałam się za jego marynarkę, a potem koszulę. Miał tak umięśniony tors, zaczęłam go całować. An próbował skierować nas na łóżko. Po chwili leżał już na mnie próbując dobrać się do mojego stanika, kiedy mu się udało zaczął pieścić moje piersi, a ja nie mogłam już wytrzymać. Szukałam po omacku jego paska od spodni, lecz trafiłam troszkę za nisko.
-Nie wiedziałem, że jesteś taka niecierpliwa - uśmiechnął się cwaniacko, dobierając się do moich spodni.
-Jeszcze dużo o mnie nie wiesz - powiedziałam tajemniczo.
Wszedł we mnie mocno i szybko się poruszał. Wiedziałam, że nie wytrzymam długo. Chwilę potem leżeliśmy obok siebie wyrównując oddechy. Chwycił moją dłoń i popatrzył na pierścionek:
-Moja narzeczona - popatrzył na mnie.
-Mój narzeczony - pocałowałam go delikatnie i wtuliłam w niego.
-Dobra, koniec leniuchowania jest Sylwester trzeba tańczyć, a nie leżeć w łóżku - stwierdził.
-W tej kwestii zgodzę się z tobą w 100%, ale najpierw się ubierzmy - powiedziałam wstając z łóżka.
-A po co ? Mi to nie przeszkadza - zaśmiał się.
-Wariat  ! - krzyknęłam rzucając w niego jego koszulką i spodenkami. Sama ubrałam luźną koszulkę i getry.
Zjedliśmy kolację i siedzieliśmy wtuleni na kanapie popijając wino. Stwierdziłam, że to odpowiedni moment żeby opowiedzieć mu o mojej zabawie:
-Co ty na to, żebyśmy zagrali w taką grę. Zadajemy sobie na zmianę pytania, możemy pytać o wszystko, przecież nie chcemy mieć chyba przed sobą żadnych tajemnic. W ten sposób możemy się dużo o sobie dowiedzieć. Co myślisz? - zapytałam
-Myślę, że to świetny pomysł. Zgaduję, że ty zaczynasz.
-Mogę, jeśli chcesz -zastanowiłam się chwilę - Więc... Miałeś dużo kobiet przede mną? - zapytałam z ciekawością.
-Trochę ich było. Nie chcę Cię oszukiwać. Kiedyś byłem inny, traktowałem kobiety przedmiotowo. W końcu spotkałem Magdę, byłem w niej zakochany, ale mi przeszło. Na świecie pojawiła się Tosia, chciałem być dla niej ojcem, tylko nie chciałem być z Magdą, a ona chciała. Pewnego dnia nie wytrzymałem i powiedziałem jej dość dobitnie, że nic do niej nie czuję. Nie wiedziałem, że ma depresje i ona... zresztą sama wiesz. A teraz ty. Jesteś moją pierwszą prawdziwą miłością i ostatnią.
-A skąd pewność, że nie jesteś mną tylko zauroczony tak jak Magdą? - zapytałam.
-Czuję to. Przy Magdzie się tak nie czułem, była ładna, ale nic poważnego do niej nie czułem. A z tobą jest całkiem inaczej. Kiedy cię widzę to się uśmiecham, kiedy mam cię w swoich ramionach jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. To jest uczucie niedopisania, to jest przeznaczenie.
-Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo Cię kocham - powiedziałam i cmoknęłam go w policzek - Teraz twoja kolej.
-Hmmmm... - zastanawiał się - Jak to było z tobą i Jamesem ?
-Zakochałam się w nim, to była moja pierwsza miłość. Zaręczyliśmy się, zaszłam w ciążę. A on mnie zdradził, znienawidziłam go za to. Odeszłam a na pożegnanie usłyszałam od niego: "Idź i tak byłaś dla mnie tylko przygodą, nic do ciebie nie czuję". Rozumiesz ja miałam za niego wyjść za mąż, okazało się, że w ogóle go nie znam - wszystko mi się przypomniało i chciało mi się płakać. Oczywiście Piotr to zauważył.
-Ej nie ma się co przejmować tym bałwanem - przytulił mnie mocno i pocałował w czoło.
Rozmawialiśmy jeszcze przez parę godzin, kiedy kątem oka zobaczyłam na zegarze, że dochodzi już dwunasta.
-O matko, popatrz która godzina. Chodź wyjdziemy na balkon i pooglądamy fajerwerki.
-Dobrze tylko wezmę szampana z lodówki - powiedział. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam na balkon. Po chwili poczułam jego silne dłonie na swoich biodrach.
-Szczęśliwego nowego roku, kochanie - wyszeptał mi do ucha.
-Nawzajem, kochanie - odpowiedziałam odwracając się do niego i składając na jego ustach czuły pocałunek.
Wypiliśmy szampana i obejrzeliśmy fajerwerki. Byłam już zmęczona, więc skoczyliśmy szybko pod prysznic i położyliśmy się do łóżka.
-Dobranoc - powiedział zagarniając mnie w swoje ramiona.
-Dobranoc- odpowiedziałam wtulając się jeszcze mocniej w jego nagi tors.

KOMENTUJCIE!!!

poniedziałek, 11 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć... Cz. 18

Hej, hej zapraszam na 18 część :

****************************
Z punktu widzenia Piotra:
-Hana wstawaj  - próbowałem ją obudzić - Już 7.00.
-O matko tak późno ?! - zerwała się z łóżka
-Zaczekaj !
-Co?
-Zaprowadziłabyś dzisiaj Tosię do przedszkola? - zapytałem
-Przecież Naomi z nią pójdzie w drodze do szkoły
-Właśnie... Czy mogłaby dzisiaj nie iść ?
-A dlaczego? - odpowiedziała pytaniem na pytanie
-Załatwiłem nam wejście na ciekawą operację. Pomyślałem, że wezmę ją w ramach prezentu na Mikołajki.
-Naprawdę ?
-No tak  przecież chce zostać chirurgiem to niech się uczy - zaśmiałem się.
-Jesteś cudowny - stwierdziła i pocałowała mnie delikatnie - A jeśli chodzi o Tosię to z przyjemnością ją zaprowadzę.
-Świetnie, to chodźmy bo już późno.
Zrobiliśmy śniadanie  i poszliśmy do dziewczyn, które oglądały swoje prezenty. Podziękowały nam i razem poszliśmy do kuchni zjeść:
-Naomi zjedz szybko śniadanie i jedziesz ze mną - powiedziałem
-Ale ja idę do szkoły
-Dzisiaj masz wolne - uśmiechnąłem  się.
-Extra ! - ucieszyła się - A gdzie pojedziemy ?
-Zobaczysz, to niespodzianka - nie chciałem jej zdradzać gdzie ją zabieram - Zbieraj się bo nie możemy się spóźnić.
-A kto mnie zaprowadzi do przedszkola ? -zapytała smutno Tosia.
-A może zamiast do przedszkola pójdziemy na jakieś małe zakupy ? - odezwała się Hana
-Tak! - krzyknęła ucieszona- Tatusiu mogę ? - zapytała
-Pewnie, że tak. A my już musimy lecieć. Gotowa ? -spytałem Naomi.
-Tak. Na wszystko
Pożegnaliśmy się i wyszliśmy z domu. Całą drogę milczeliśmy, dopóki nie podjechaliśmy pod szpital.
-No to jesteśmy na miejscu -odparłem
-A powiesz mi po co mnie tu przywiozłeś ?
-Nie - śmiałem się
-Nie wyjdę dopóki mi nie powiesz.
-Cała mama... - szepnąłem - Chcę Cię zabrać na operację
-Naprawdę ?
-Naprawdę - potwierdziłem.
-Ale odjazd !
-No to wychodź bo nie możemy się spóźnić.
 -Oczywiście.
Po chwili byliśmy już na miejscu i obserwowaliśmy jak wszyscy się przygotowują. Operowała Wiki ze stażystką.
-Chciałabym kiedyś zobaczyć Ciebie w "akcji" - powiedziała.
-Nie wykluczone, że będziemy kiedyś razem operować - uśmiechnąłem się.
-Fajnie by było. Mogę Cię o coś spytać ?
-Pewnie, o co chcesz.
-Z moją mamą to coś poważnego ? Kochasz ją ?
-Chciałbym, żeby to było coś poważnego. Bardzo ją kocham i jest dla mnie ważna. A czemu się pytasz?
-Chciałam wiedzieć. Zależy mi, żeby mama była szczęśliwa, a wiem, że z tobą jest. Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego jak Cię kocha - kiedy to powiedziała wpadłem na pomysł.
-Cieszę się. Patrz zaczyna się.
Oglądaliśmy operację. Wiki radziła sobie znakomicie, lecz w pewnej chwili chwyciła się za brzuch i upadła na ziemię. Szybko przebrałem się i pobiegłem na blok.
-Piotr dobrze, że jesteś, dokończysz ? -zapytała anestezjolog.
-Pewnie - wczoraj zapoznałem się z tym przypadkiem, ponieważ chciałem wiedzieć na co zabieram młodą, więc dobrze wiedziałem co robić. Po 40 minutach skończyłem i poszedłem się umyć.
-Piotr byłeś niesamowity ! - krzyknęła Naomi kiedy mnie zobaczyła.
-Bez przesady, to moja praca. A podobało Ci się ?
-Jasne to najlepszy prezent jaki dostałam w życiu! - podeszła i przytuliła mnie mocno.
-Cieszę się, że Ci się podobało, a teraz jedziemy w jeszcze jedno miejsce.
Zgodziła się i ruszyliśmy do auta.
-A gdzie jedziemy ? - zapytała
-Słuchaj. W Sylwestra chciałbym...no wiesz - nie wiedziałem jak jej to powiedzieć.
-Chciałbyś się oświadczyć mamie. - dokończyła za mnie.
-Skąd wiedziałaś? - zapytałem zdziwiony.
-Zgadywałam, jeśli chcesz żeby Ci pomóc z pierścionkiem to nie ma sprawy.
-Jesteś niesamowita - powiedziałem ze zdumieniem
-Wiem, ale jedźmy już.
Po 40 minutach byliśmy już pod jubilerem. Weszliśmy do środka i udaliśmy się do gablotki z pierścionkami. -No to co, który? -spytałem
-Mama lubi delikatną biżuterię, więc jakiś niewielki.
-Może ten ? - pokazałem taki z czerwonym oczkiem.
-Nie. Za bardzo krzykliwy - stwierdziła - Ten jest piękny - wskazała delikatny pierścionek z przeźroczystym kamieniem.
-Rzeczywiście piękny. To co bierzemy ?
-Bierzemy !
Po udanym zakupie udaliśmy się do domu gdzie czekały już na nas dziewczyny z obiadem.

KOMENTUJCIE!!!

sobota, 9 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz. 17

Hej dzięki wielkie za wejścia i pozytywne komentarze pod moimi wypocinami :D Zapraszam na kolejną część :
************************
Z punktu widzenia Hany:

-Dobra dziewczynki już prawie jedenasta, idziemy spać - zdecydowałam i zgasiłam telewizor, który do tej pory oglądaliśmy.
-Ale... - chciała negocjować Naomi
-Nie ma żadnego "ale" - wkroczył Piotr - Idziemy spać bo ja chcę już swój prezent.
-Tatusiu, a ty też dostaniesz prezent ? - zapytała Tosia
-No oczywiście. Mikołaj nie zapomina o żadnych grzecznych dzieciach - odpowiedział, my parsknęłyśmy śmiechem.
-Właśnie. GRZECZNYM i DZIECIOM to chyba nie tobie, co ? - zapytałam
-Ja wierzę w Mikołaja i dostanę koniec kropka. Idziemy spać - powiedział i wstał z kanapy i wyszedł.
-No to co dobranoc - dałam im po buziaku i również wyszłam z pokoju,a za mną dziewczyny.
Kiedy weszłam do sypialni Piotr leżał już w łóżku, położyłam się obok niego i wtuliłam w jego silne ramiona.
-No to teraz musimy czekać aż zasną.To trochę potrwa - stwierdził i zaczął jeździć palcami po moim udzie.
-Piotruś, a może porozmawiamy ? - zapytałam i chwyciłam i zamknęłam jego rękę w swojej.
-A coś się stało ?
-A czy musi się coś stać, żeby porozmawiać ?! Chcę tak po prostu, od serca porozmawiać ! A jeśli nie chcesz to nie - wybuchłam i odwróciłam się do niego plecami.
-Hana, nie chcę się kłócić. Ja po prostu się przestraszyłem. Mógłbym z tobą rozmawiać przez całą noc, o wszystkim i o niczym, uwielbiam słuchać twojego głosu i kocham jak się uśmiechasz -  kiedy to powiedział uśmiechnęłam się i byłam bardzo szczęśliwa, ale nie chciałam się z nim jeszcze trochę podroczyć i nie ruszałam się. - Hana...? - wstał podszedł do mnie i uklęknął przede mną - Kocham Cię rozumiesz, mogę tu klęczeć przez całą noc dopóki się do mnie nie odezwiesz.
-Wariat - szepnęłam
-Co powiedziałaś?
-Powiedziałam, że jesteś wariatem, moim kochanym wariatem - pocałowałam go delikatnie.
-No to o czym chciałaś porozmawiać ? - zapytał wciskając się do łóżka.
-A na przykład o tym jakie mamy plany na sylwestra ?
-Myślałem, że zrobimy sobie taką rodzinną imprezę. Co myślisz?
-Naomi idzie do Ani... - nie zdążyłam dokończyć.
-No to będziemy w trójkę.
-Pozwól mi dokończyć. Siostra Ani zaprzyjaźniła się z Tosią i ją też zaprosili.
-A dlaczego ja nic o tym nie wiem ?
-Tosia mnie prosiła żebym się ciebie zapytała.
-Widzę, że Cię polubiła - uśmiechnął się - Czyli romantyczny sylwester we dwoje?
-Wygląda na to, że tak.
-Dobra chyba już zasnęły, idziemy ? - zapytał
-Wyciągnij prezenty, a ja sprawdzę czy śpią - powiedziałam i wyszłam z pokoju. Dziewczynki spały jak zabite więc mogliśmy działać.
-I co? - zapytał jak mnie zobaczył
-Śpią jak susły. Dawaj te paczki.
-A dlaczego ty, a nie ja ?
-Bo ja jestem zgrabniejsza i zwinniejsza.
-Nie schlebiaj sobie - uśmiechnął się - Leć z tymi prezentami - wzięłam prezenty i położyłam obok łóżek dziewczyn. Wróciłam do pokoju i na mojej połówce łóżka zobaczyłam małą paczuszkę.
-A co to jest ? -zapytałam
-Był tu taki grubas w czerwonym kubraczku i to zostawił - powiedział
-Grubas powiadasz ? No to zobaczmy co zostawił - podeszłam do łóżka i otworzyłam pakunek. W środku znajdowała się delikatna, złota bransoletka i malutką literką "P"  - "P" jak Piotr. Jaki ten Mikołaj dobrze zorientowany. Nie wiem jak mu podziękuję - spojrzałam na niego zalotnie.
-Ja chyba wiem jak - podszedł do mnie i pocałował mnie namiętnie.
-Dziękuję Piotr, jest śliczna. Nie myśl, że ja nie mam nic dla ciebie - podeszłam do szafy i wyciągnęłam z niej mały pakunek. - Proszę - podałam mu prezent.
-A co to jest?
-Zobacz
Odpakowywał to z taką ciekawością.
-Hana, nie trzeba było. Przecież te perfumy są strasznie drogie.
-Piotr to jest prezent. A wiem, że ostatnio się zachwycałeś tym zapachem.
-Jesteś kochana. A teraz chodźmy spać, bo już późno się zrobiło - powiedział i położyliśmy się do łóżka. Wtuliłam się w jego umięśniony tors i od razu zasnęłam.

KOMENTUJCIE!!!

piątek, 8 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz.16

Hejka :) Zapraszam na 16 część i proszę o komentarze, które bardzo motywują :D

****************************
Z punktu widzenia Piotra:

Nie mogłem spać, na zegarku była godzina 6.00. Wstałbym, ale nie chciałem budzić Hany która spała wtulona we mnie. Jutro Mikołajki i ostatni dzień naszego urlopu, będziemy musieli się z Tosią wyprowadzić. Nie chciałem tego, tak dobrze mi z nią było. Popatrzyłem na nią, była taka piękna, kochałem ją tak bardzo, była dla mnie całym światem. Chciałem ją przykryć żeby nie zmarzła, ale przez przypadek zadrapałem jej rękę i się obudziła.
-Hej-powiedziała uśmiechnięta - a czemu ty nie śpisz - popatrzyła na zegarek - przecież dopiero 6.10
-Nie mogę spać, ale ty połóż się jeszcze śpij - gładziłem jej włosy
-Co się dzieje ? - zapytała podpierając się łokciem
-Nic. Wszystko w porządku - odpowiedziałem bez przekonania
-Piotr znam Cię już trochę i widzę, że coś jest nie tak. Wiesz, że mnie możesz powiedzieć wszystko.
-Naprawdę nic się nie stało, po prostu myślałem, że wrócimy już dzisiaj z małą do siebie. Przecież nie będziemy Ci siedzieć na głowie - powiedziałem
-Ale jak to dzisiaj? -zapytała zdziwiona - Dlaczego?
-Jutro ostatni dzień urlopu, musimy się jakoś przygotować do pracy
-Piotr ja nie chcę żebyście się wyprowadzali, chcę żebyście zostali z nami. Przecież jesteśmy razem, kochamy się to dlaczego nie możemy razem mieszkać ? - zapytała - Chyba, że nie chcesz - dodała smutno.
-Mówisz serio? - zapytałem ze zdziwieniem
-W takich sprawach zawsze mówię serio. A chcesz?
-Jeszcze się pytasz? Oczywiście, że chcę! - powiedziałem i pocałowałem ją, a potem przytuliłem mocno.
Leżeliśmy tak wtuleni w siebie, byłem taki szczęśliwy.
-Musimy jechać do Ciebie po resztę Waszych rzeczy - powiedziała Hana patrząc na mnie-Może dzisiaj, jak dziewczynki pójdą do szkoły?
-Jak dziewczynki pójdą do szkoły to ja mam inne plany - powiedziałem zalotnie i przyciągnąłem ją jeszcze bliżej siebie. Zaśmiała się i stwierdziła:
-Tobie tylko jedno w głowie! Jesteś uzależniony, powinieneś się leczyć ! - dalej się śmiała.
-A ty może taka święta ?! Nie widziałem żebyś miała coś przeciwko - próbowałem się bronić.
-Dobra koniec dyskusji. Trzeba wstawać zrobić dziewczynkom śniadanie. Pomożesz mi?
-Oczywiście - wstaliśmy z łóżka i poszliśmy do kuchni - Co mam zrobić ? - zapytałem.
-Może wyciągnij mi z lodówki masło i szynkę. A ja pokroję pomidora.
-Już się robi szefowo - zrobiłem to co kazała, podszedłem do niej i zacząłem kroić pomidora jej rękami.
-Piotr, dam sobie radę - uśmiechnęła się
-Ale przecież miałem Ci pomóc, to pomagam najlepiej jak potrafię - powiedziałem i kontynuowałem swoją czynność.
-Wiesz co to mi się nawet podoba.
-Niestety pomidor nam się skończył - odparłem krojąc ostatni plasterek. Usłyszałem jak otwierają się drzwi w pokoju dziewczyn, więc odszedłem od Hany.
-Cześć ! - powiedziały chórem
-No cześć, siadajcie śniadanie gotowe
-Słuchajcie musimy Wam powiedzieć coś ważnego - zacząłem, Hana domyśliła się o co chodzi.
-No tak bo ja zaproponowałam Piotrowi żebyście się do nas wprowadzili. Co ty na to Tosiu? - zapytała Hana.
-Super! - ucieszyła się mała - będziemy mieszkać wszyscy razem.
-A co ty na to Naomi? - zapytałem
-Jak to co cieszę się, chociaż nie zaskoczyło mnie to bardzo - zaśmiała się.
-Dobra dziewczyny zbierajcie się bo już po siódmej. Zawieźć Was? -zapytałem
-Nie trzeba ja zaprowadzę Tosię, mam po drodze - odparła Naomi.
-Jesteś kochana, odwdzięczę się.
-Nie ma sprawy, zawsze chciałam mieć młodszą siostrę.
Dziewczyny poszły, a my zostaliśmy sami.
-Ja idę pod prysznic, idziesz ze mną? - zapytała
-Jeszcze się pytasz.
-No to chodź - poprowadziła mnie do łazienki. To był jeden z najprzyjemniejszych poranków w moim życiu.

czwartek, 7 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz.15

Cześć już ponad 1600 wejść dziękuję bardzo ;* A dzisiaj 15 część zapraszam :

**************************
Z punktu widzenia Hany:

Kiedy się obudziłam odruchowo spojrzałam na zegarek, 9.00 ?! O matko nie obudziłam dziewczyn, spóźnią się. Wybiegłam z sypialni i skierowałam się do pokoju Naomi, ale był pusty na biurku znalazłam tylko karteczkę, na której było napisane:
"Hej mamo! Nie martw się, wstałam, obudziłam Tosię, zjadłyśmy kanapki i zaprowadziłam ją do przedszkola. Tak słodko spaliście, że nie miałyśmy serca Was budzić. Buziaki Naomi i Tosia "
Odetchnęłam z ulgą. Niewiarygodne jaką mam dojrzałą córkę, wszystko zrobiła sama. Hmmm... Może uda mi się dzisiaj wyciągnąć Piotra do galerii, kupilibyśmy prezenty mikołajkowe. Zrobię mu jakieś pyszne śniadanie i na pewno się zgodzi. Jak pomyślałam tak zrobiłam. Za niecałą godzinę wszystko miałam gotowe. Poszłam obudzić tego śpiocha, kiedy weszłam do sypialni chrapał w najlepsze. Położyłam się koło niego i pocałowałam delikatnie:
-Wstajemy...
-Mmmm... Taką pobudkę to ja mógłbym mieć codziennie - powiedział otwierając oczy.
-Wstawaj, wstawaj śniadanie gotowe - powiedziałam wstając z łóżka jednak Piotr pociągnął mnie za rękę i wylądowałam na nim.
-Śniadanie może przecież poczekać - stwierdził
-O nie ! - powiedziałam i uciekłam do kuchni.
-Jakie pyszności, warto było wstać
-Oczywiście, że warto - powiedziałam i zaczęliśmy jeść. Po posiłku popijaliśmy kawę na kanapie i  stwierdziłam, że zapytam go o ten wypad do galerii:
-Piotruś... - zaczęłam - Może skoczymy dzisiaj po prezenty dla dziewczyn?
-A ja myślałem, że poleniuchujemy sobie dzisiaj...- przerwał przysunął się do mnie i szepnął do ucha-w łóżku
-Kusząca propozycja, ale pomyśl jak załatwimy to dzisiaj, będziemy leniuchować cały tydzień
-Przekonałaś mnie - zerwał się z kanapy i poszedł do łazienki. Patrzyłam na niego ze zdziwieniem - No co tak patrzysz, wstawaj i ubieraj się im szybciej pojedziemy tym szybciej wrócimy i...
- Trzeba będzie zrobić obiad, bo dziewczynki przyjdą - dokończyłam za niego
-Ale potem...
-Potem trzeba będzie Naomi pomóc z zadaniem - jak zobaczyłam minę Piotra to ledwo powstrzymałam się od śmiechu
-No to jak już dziewczynki pójdą spać znajdziesz dla mnie chociaż trochę czasu żeby mi dać całusa na dobranoc ? -zapytał
-Może nie tylko... Ale teraz zbieraj się
-Dobra, dobra z tobą nie wygram.
-Ok. to ja też idę się przebrać
-A może trzeba Ci pomóc z jakimś suwakiem?
-Chcesz żebym na takiej pogodzie szła w sukience?! Przecież są  najwyżej 3 stopnie
-No przecież żartuję, leć się przebieraj bo jak zwykle zajmie Ci to z pół godziny.
-Daj mi 10 minut i jestem gotowa - powiedziałam
-Tak jasne.
-Zakład?
-Ok. Jak wygram to przez cały tydzień siedzimy w domu i nie wychodzimy nigdzie.
-Zgoda, ale jak ja wygram to codziennie będziemy chodzić na godzinny spacer do parku.
-Stoi. Tak przegrasz - zaśmiał się - Nastawiam budzik, przypominam 10 minut !
Pobiegłam do pokoju, otworzyłam szafę, wyciągnęłam bordowe rurki i czarną koszulkę. Szybko się przebrałam i poleciałam do łazienki. Nałożyłam podkład, ale jak na złość nie mogłam znaleźć eyeliner'u, a potem każda kreska którą zrobiłam była krzywa. Nie wiem co się działo zawsze mi wychodziła idealna za pierwszym razem. Kiedy wreszcie się udała przejechałam lekko rzęsy tuszem, a na usta nałożyłam błyszczyk. Jeszcze trochę poprawiłam włosy i byłam gotowa. Cieszyłam się jak dziecko, że wygrałam, ale z pokoju doszło do mnie wycie budzika. Wyszłam z łazienki, a na kanapie siedział dumny z siebie i już przebrany Piotr.
-I co? Opłacało się? - zapytał
-Przestań to niecała minuta.
-Ale przegrałaś. Już nie mogę doczekać naszego obijania się przez cały tydzień - powiedział
-Wiesz co ja też - uśmiechnęłam się
-Już wiem, ty specjalnie przegrałaś!
-Zwariowałeś ?! - zapytałam
-Oj Hana, Hana przede mną nic się nie ukryje - podszedł do mnie i pocałować mnie w policzek
Wyszliśmy z domu i pojechaliśmy do galerii. Po godzinie mieliśmy już prezenty dla dziewczyn. Tosi kupiliśmy lalkę Barbie, którą sobie wymarzyła, a ja dokupiłam jeszcze parę ciuchów i książkę. Z Naomi miałam problem.
-Hana przecież jesteś jej matką nie wiesz co lubi, co ją interesuje?
-Lubi słuchać muzyki, rysować i chce zostać chirurgiem - odpowiedziałam
-Tyle to sam wiem - zastanowił się, a potem powiedział - Wiem ! A może iPod?
-iPod jest za drogi - zdecydowałam
-Ale na pewno by się ucieszyła.  Ja jej go kupię
-Nie Piotr na to się nie zgodzę
-Proszę, to będzie dla mnie przyjemność, chociaż trochę się jej odwdzięcz za opiekę nad Tosią - powiedział i nie czekając na moją odpowiedź pociągnął mnie za rękę do Media Marktu. Po chwili staliśmy przed gablotą, w której były różne rodzaje iPod'ów w przeróżnych kolorach.
-No i tu mamy problem, jaki wybrać i w jakim kolorze? - zapytał
-Może ten - pokazałam na takiego średniej wielkości w kolorze lawendowym.
-Dobra bierzemy tego, tu jest moja karta - powiedział podając mi ją - PIN to 9121, zapłać ja muszę pilnie zadzwonić.
-Ok. A nie boisz się, że ucieknę z tą twoją fortuną?
-Jak mnie kochasz to nie uciekniesz - spojrzał na mnie zalotnie
-A masz pewność, że Cię kocham? - lubiłam się z nim droczyć. Podszedł do mnie i pocałował mnie na środku sklepu
-Co ty robisz wariacie ?
-Sprawdzam czy mnie kochasz - popatrzył mi w oczy -  Kochasz. A teraz lecę za 5 minut jestem z powrotem.
Co za wariat, myślałam i śmiałam się sama do siebie. Ale kochany wariat. Zapłaciłam za iPod'a i wyszłam ze sklepu. Usiadłam na ławce i czekałam na Piotra. Po chwili poczułam jego dłonie na moich ramionach
-Już jestem ale zanim pojedziemy to - podniósł z ziemi fioletową torebkę i dał mi ją - proszę
-A co to jest ? -zapytałam
-Zobacz to się dowiesz- odpowiedział. Zobaczyłam, że w torebce jest sukienka, którą mu pokazywałam jakąś godzinę temu. Piękna ciemnofioletowa z kolekcji zimowej.
-Dziękuję - pocałowałam go w policzek.
-Tylko tyle?
-Poczekaj. W domu się odwdzięczę.
-No to jedziemy - zaśmiał się i ruszyliśmy do auta.
Po 10 minutach byliśmy w domu.
-A może przymierzysz prezent ode mnie.
-Pewnie.
-I będę Ci mógł pomóc z suwakiem?
-To dlatego ją kupiłeś spryciarzu !
-No dobra dlatego, ale chodź już.
W sypialni ubrałam sukienkę, a Piotr oczywiście zapiął suwak.
-Wow! Wyglądasz pięknie - podszedł do mnie i objął mnie w tali.
-Podoba mi się. Dziękuję - obróciłam się i pocałowałam go namiętnie, on pogłębił pocałunek. Zaczęłam rozpinać jego koszulę. Próbował się dobrać do tego nieszczęsnego suwaka, kiedy mu się udało odpiął zamek, a sukienka osunęła się na ziemię. Tym sposobem zostałam w samej bieliźnie. Znowu mnie pocałował po czym wziął na ręce i położył na łóżko.
-A może zrobić Ci masaż ? - zaproponował
-Chętnie- zgodziłam się. Obróciłam się a on delikatnie zaczął pieścić moje plecy. Na koniec złożył pocałunek między łopatkami.
-Dziękuję było cudownie. Połóż się chcę się odwdzięczyć - powiedziałam, zrobił tak jak powiedziałam. Usiadłam na nim i zaczęłam go masować, ale nie tak delikatnie jak on, mocniej. Kiedy skończyłam obróciłam go i pocałowałam namiętnie, całowaliśmy się szybko i zachłannie po chwili brakowało nam tchu. Wtedy Piotr przekręcił mnie i teraz leżałam pod nim. Chwilę na mnie patrzył i pocałował mnie w czoło. Zdziwiło mnie to. Uśmiechnął się i pocałował mój nos, potem usta, dekolt, brzuch. Popatrzył na mnie z błyskiem w oku. Szybko pozbył się mojej bielizny i wszedł we mnie, było wspaniale. Po chwili leżeliśmy wtuleni w siebie wyrównując oddechy. Niestety trzeba było się ogarnąć bo za niedługo miały wrócić dziewczynki.


Tyle na dzisiaj zachęcam do komentowania, bo to bardzo motywuje !!!
 

wtorek, 5 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć...Cz.14

Mam dla Was jeszcze jedną część. Nudzi mi się :)

************************
Z punktu widzenia Piotra:

Dzisiaj miałem wyjść w końcu ze szpitala, siedziałem tu dwa tygodnie. Jest już końcówka listopada trzeba pomyśleć o świętach, a 6 grudnia mikołajki muszę coś przygotować dla moich trzech dziewczyn. Z moich rozmyśleń wyrwała mnie Hana.
-No koniec tego dobrego, zbieraj się!
-A może tak Dzień dobry albo jakiś całus ? -zapytałem z uśmiechem
-A może... - powiedziała po czym podeszła do mnie i delikatnie pocałowała mnie - I co?
-Na razie wystarczy
-Na razie?! Nie zapominaj, że nie możesz przesilać nogi.
-Przecież jestem po rehabilitacji i jestem całkiem sprawny. Nie wiem po co mi ten tygodniowy urlop.
-Po to żebyś odpoczął. A jeśli będziesz grzeczny to spędzisz go w bardzo miłym towarzystwie.
-Niee... - zapytałem ze zdziwieniem
-Tak. Stefan dał mi urlop, żebym się tobą zajęła. Cieszysz się?
-Nawet nie wiesz jak - teraz ja ją pocałowałem ale niestety przerwał nam Stefan
-No koniec tych czułości. Idźcie, macie cały tydzień dla siebie, a potem wracać mi do szpitala bo nie ma kto pracować - powiedział z uśmiechem
-Cześć ! - powiedzieliśmy razem i wyszliśmy ze szpitala. Skierowaliśmy się w stronę auta Hany i pojechaliśmy.
-Stwierdziłam, że na razie pomieszkasz trochę u mnie. Mam duże mieszkanie pomieścimy się wszyscy.
-To bardzo miłe z twojej strony, ale...
-Nie ma żadnego "ale" będziecie u mnie mieszkali i już - zadecydowała.
-Dobrze uparciuchu. A pozwolisz mi chociaż wziąć swoje rzeczy z mieszkania?
-Nie muszę, bo już wszystko załatwiłam - powiedziała zadowolona z siebie
-Jesteś niesamowita. Mówiłem Ci już, że Cię uwielbiam?
-O... Żeby to raz - zaczęła się śmiać.
W bardzo dobrych humorach dotarliśmy pod mieszkanie Hany. Kiedy wszedłem do środka wydawało mi się, że nikogo nie ma. Jednak po chwili usłyszałem głośne:
-NIESPODZIANKA !!!
I moim oczom ukazał się przystrojony pokój z wielkim napisem "Witaj w domu". Bardzo się ucieszyłem, wiedziałem, kto za tym stoi, ale stwierdziłem, że podziękuję jej potem.
-Tatusiu! Boli cię jeszcze nóżka? - zapytała Tosia
-Nie kochanie już jest dobrze - wziąłem małą na ręce i mocno przytuliłem.
- Cześć Piotr ! - powiedziała Naomi przytulając mnie, było mi naprawdę miło.
-No to co jemy, bo umieram z głodu - odezwała się Hana
-A co dobrego przygotowałyście dziewczyny?
-Zapiekankę ziemniaczaną, a na deser tort czekoladowy - odpowiedziała Naomi
-Brzmi pysznie - powiedziałem zadowolony.
Po krótkim czasie siedzieliśmy na kanapie i oglądaliśmy telewizor. Powoli zaczęły pokazywać się reklamy świąteczne.
-Dziewczyny? A napisałyście już listy do Św. Mikołaja? -zapytałem
-Tato ! Przecież św. Mikołaj nie istnieje - odparła Tosia
-Jak to nie ?! - oburzyła się Hana - To dlatego od paru lat nie dostałam od niego prezentu
-Istnieje, istnieje tylko trzeba napisać list i właśnie teraz wszyscy napiszemy - zdecydowałem - Młoda zorganizuj kartki i długopisy.
Już po chwili każdy pisał swój list. Byłem bardzo ciekawy co napiszą. Jak skończyły powiedziałem:
-A teraz proszę dać mi listy i ja je dostarczę Mikołajowi - dziewczynki oddały listy, tylko Hana nie chciała oddać.
-Ale ja osobiście oddam Mikołajowi, dam radę sama.
-Dobrze, jak chcesz.
Do późnego wieczora oglądaliśmy telewizję. Tosia i Naomi zasnęły na kanapie, więc je przeniosłem do pokoju. Bardzo ucieszyłem kiedy zobaczyłem, że sypialnia jest bardzo oddalona od pokoju dziewczyn. Wróciłem na kanapę, usiadłem obok Hany i zapytałem:
-To co pokażesz mi ten list?
-Nie.
-Ale dlaczego?
-Napisałam tam różne głupoty. No chyba, że ty mi pokażesz swój - zaproponowała.
-Ok. - powiedziałem podając zgiętą kartkę
Rozłożyłem jej list i zobaczyłem jedno zdanie napisane zgrabnym pismem:
"Chcę być już zawsze taka szczęśliwa" - kiedy to przeczytałem zrobiło mi się cieplej na sercu.
Obserwowałem jej reakcję na moją "prośbę" do świętego
-Ty napisałeś prawie to samo... - nie pozwoliłem jej dokończyć. Przybliżyłem się i pocałowałem ją namiętnie, pogłębiła pocałunek i już po chwili znalazła się na moich kolanach.
-Dziewczynki... - powiedziała
-Są na drugim końcu mieszkania. Chodźmy do sypialni - zaproponowałem po czym wziąłem ją na ręce. Kiedy znaleźliśmy się w sypialni delikatnie odłożyłem ją na łóżko, a potem zamknąłem drzwi na klucz. Po chwili byłem z powrotem przy niej. Położyłem się obok i czekałem na jej ruch. Chciałem się z nią podrażnić i sprawdzić co zrobi. Nie musiałem długo czekać. Najpierw przytuliła się do mojego torsu, a potem wdrapała się na mnie i zaczęła mnie całować równocześnie rozpinając moją koszulę. Nie chciałem być dłużny, więc przewróciłem ją tak, że teraz ona była pode mną. Pozbywaliśmy się swoich ubrań i bielizny w zabójczym tempie. Chciałem żeby była zadowolona obdarowywałem pocałunkami każdy centymetr jej idealnego ciała. Byłem już blisko, stwierdziłem, że długo nie wytrzymam i wszedłem w nią powoli. Już po chwili znaleźliśmy wspólne tempo. Po paru minutach opadliśmy bezwładnie i wyrównywaliśmy oddechy. Patrzyliśmy sobie w oczy i uśmiechaliśmy się do siebie. Nie wiem ile tak leżeliśmy, ale zrobiło mi się chłodno. Przytuliłem się do Hany i lekko pocałowałem ją w usta.
-Nie jest ci zimno? - zapytałem
-Nie - uśmiechnęła się - a tobie jest?
-Troszkę
-No to chodź przytul się, będzie Ci cieplej - powiedziała przybliżając się do mnie - Jest mi tak dobrze
-Mnie też. Chciałbym żeby to trwało wiecznie - rozmarzyłem się - Wierzysz w przeznaczenie?
-Od momentu kiedy Cię spotkałam wierzę
-To tak jak ja - zgodziłem się - A tak z innej beczki to trzeba się wybrać na zakupy. Mikołajki za tydzień.
-Masz rację, a jeżeli mówimy o świętach to powiedz mi coś o twoich rodzicach. Ja Ci kiedyś o moich opowiadałam ale ty mi nie
-Moi rodzice nie żyją. Wychowałem się w Domu Dziecka. To tam poznałem Magdę.
-Przykro mi - powiedziała smutno
-A jak chcesz spędzić święta? Wyjeżdżasz gdzieś ? - zapytałem
-Nie. No chyba nie myślisz, że wyobrażam sobie święta bez Was.
-Oj Hana, Hana jesteś wspaniała.
-Nie powtarzaj mi tego tak często bo się przyzwyczaję
-Jesteś wspaniała - powtórzyłem, a ona się zaśmiała. Wtuliła się we mnie i zasnęła. Ja jeszcze chwilę leżałem i zastanawiałem się nad niespodzianką na Sylwestra dla mojej ukochanej. Po chwili zasnąłem.

Taka sobie część :D KOMENTUJCIE !!!

Wszystko się może zdarzyć...13

Heeej ! Dzięki za wejścia już ponad 1500 :) Dzisiaj mam dla Was 13 część, zobaczcie czy będzie pechowa czy nie :D


*************************
Z punktu widzenia Piotra:

Jak mam być spokojny ! Wiem gdzie ona jest i nie mogę nic zrobić, muszę siedzieć na tej cholernej ławeczce do rana. Ja się tak denerwuję to nie wyobrażam sobie co czuje Hana. Siedzi obok mnie cała roztrzęsiona, zapłakana, kiedy ją taką widzę chce mi się płakać. Tak ja Piotr Gawryło się wzruszyłem. Nic na to nie poradzę, że ją kocham i nie chcę żeby płakała. Nie mogłem dłużej na nią patrzeć bezczynnie więc przytuliłem ją mocno, chyba tego potrzebowała, wtuliła się we mnie i już po chwili miałem przemoczoną koszulę.
-No już, spokojnie. Policja się tym zajmie. Zrobimy wszystko tak jak kazali, rano pojedziemy damy Jamesowi pieniądze on odda Naomi, a potem policja wkroczy do akcji - próbowałem ją uspokoić.
-Ale Piotr, a co będzie jak się nie uda ?
-Uda się słyszysz. Jutro rano młoda już będzie z nami.
-Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Cię mam. Gdyby nie ty to nie poradziłabym sobie z tym wszystkim - mówiła znowu wtulając się w moje ramię.
-Masz mnie i już zawsze będę przy tobie. No chyba, że mnie przegonisz - zażartowałem a na jej twarzy zagościł uśmiech, kochałem jej uśmiech, był najpiękniejszy na świecie.
-Jesteś niesamowity nawet w takim momencie potrafisz mnie rozśmieszyć.
-Zawsze do usług - powiedziałem i lekko cmoknąłem ją w usta. Znowu się uśmiechnęła, położyła głowę na moich kolanach i już po chwili zasnęła. Uśmiechnąłem się do siebie i pogłaskałem ją po głowie. Niestety ja nie mogłem zasnąć, nie mogłem się też ruszać, ponieważ nie chciałem obudzić Hany. Dopiero o 4 rano się obudziła.
-Boże już tak jak późno! Dlaczego mnie nie obudziłeś?
-Nie mogłem, byłaś zmęczona. A tak to przynajmniej się wyspałaś - pogłaskałem ją po głowie
-No dobrze, dobrze... - nie skończyła mówić i zadzwonił telefon- Halo?
-Cześć Hana i co masz dla mnie pieniążki, czy żegnasz się z córunią.
-Mam. Tylko powiedz gdzie mam je przywieźć?
-To mi się podoba. Bądź o 6.00 na przystanku autobusowym na ul. Poprzecznej. Wiesz gdzie to jest?
-Wiem, będę.
-Tylko pamiętaj żadnych psów.
-Rozumiem
-Do zobaczenia.
Hana odłożyła telefon i popatrzyła na mnie przestraszonym wzrokiem.
-Co ci powiedział? - zapytałem
-Mam być o 6.00 na przystanku autobusowym na Poprzecznej.
-No to chodźmy to powiedzieć policji.
Już po chwili zaczęliśmy się przygotowywać do akcji. Dostaliśmy kamizelki kuloodporne, na wszelki wypadek i ruszyliśmy żeby zawieść panów z policji na ulicę Poprzeczną. Na przeciwko przystanka była sklep więc chcieli się tam ukryć. Potem z Haną odjechaliśmy na pobliską stację benzynową. O 5.55 pojechaliśmy na przystanek. On już tam był. Hana wzięła walizkę i wyszła do niego. Stał oparty o maskę samochodu. Podeszła do niego. Nic nie słyszałem, denerwowało mnie to, że jestem tak blisko, a zarazem za daleko. Zastanawiałem się gdzie są policjanci, dlaczego jeszcze nie reagują. Widziałem, że Hana krzyczy i po jej minie wywnioskowałem, że ten gnojek ją oszukał. Próbował jej wyrwać walizkę, szarpał ja. Nie mogłem na to dłużej patrzeć, wyszedłem z auta i podszedłem do nich.
-Gdzie jest Naomi ! Gadaj śmieciu !
-O Doktorek z tobą przyjechał - powiedział, po czym wyjął broń i wycelował we mnie.
-James! Nie błagam nie, nie rób tego, dam ci pieniądze a ty oddasz mi córkę proszę ! - prosiła Hana, a ja myślałem gdzie jest do cholery policja.
-Jesteś taka naiwna, ty myślisz, że ci powiem gdzie ona jest?
-Powiedz albo... - nie skończyłem mówić, padł strzał poczułem przeszywający ból w nodze, zrobiło mi się słabo i upadłem na ziemię...

*******************************
Z punktu widzenia Hany:

-PIOTR!!! O boże Piotr - krzyczałam, wypuściłam walizkę i podbiegłam do niego. Miał zakrwawioną nogę.
Nawet nie zauważyłam kiedy James porwał walizkę i odjechał. Na szczęście policja zareagowała. Wsiedli do auta i odjechali z piskiem opon. Ja zadzwoniłam po karetkę, która po chwili była na miejscu. Zabrali Piotra oczywiście do Leśnej Góry, więc zabrałam się z nimi. Operowali go a ja siedziałam i nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić. Co z Piotrem co z Naomi ?! Policja się nie odzywa, operacja trwa już tak długo.
-Hana co się dzieje? - zapytał zdenerwowany Przemek, który właśnie do mnie przyszedł. Kiedy mu wszystko opowiedziałam zobaczyłam policję w towarzystwie mojej córki. Zerwałam się z krzesła i popędziłam do niej. Przytuliłam ją najmocniej jak potrafiłam.
-Córeczko tak się martwiłam - nie mogłam przestać płakać
-Mamuś przestań jestem już z tobą, a gdzie jest Piotr? - nie wytrzymałam i rozpłakałam się jeszcze bardziej
-Co się dzieje, mamo ?! Gdzie on jest?
-James go postrzelił, ale żyje ma operacje.
-Spokojnie wszystko będzie dobrze, wyjdzie z tego - pocieszała mnie, w tym momencie z sali operacyjnej wyszła Wiktoria.
-I co z nim ? - próbowałam się czegoś dowiedzieć
-Wszystko dobrze, operacja się udała. Pocisk nie uszkodził poważnie nogi, ten twój Piotr to prawdziwy szczęściarz.
-A mogę go zobaczyć? Gdzie on jest?
-Jest na pooperacyjnej, idźcie do niego zaraz się powinien wybudzić - podziękowałam jej szybko i udałyśmy się na salę. Leżał tam taki blady, w ogóle nie był do siebie podobny. Nie wiem kiedy pod  moimi powiekami zaczęły gromadzić się łzy.
-Mamo, dlaczego płaczesz? Przecież operacja się udała.
-Nie wiem po prostu, jakoś tak samo wyszło - powiedziałam i podeszłam do niego bliżej i pogłaskałam go po policzku. Po jakiś 10 minutach zaczął się wybudzać:
-Ha-hana ?
-Nic nie mów jestem tutaj i będę cały czas
-To-to-tosia...
-O boże zapomniałam na śmierć! Przemek zawiezie Naomi do domu, a ja zostanę z tobą.
-Na-naomi jest tu-taj? - zapytał zdziwiony
-Tak wszystko dobrze, ale to później. Teraz odpoczywaj.
-Naomi znajdziesz Przemka i poprosisz go żeby cię zawiózł do domu, zajmiesz się Tosią dobrze? - zapytałam córki.
-Pewnie - odparła, podeszła do Piotra i co mnie zdziwiło cmoknęła go w policzek, szepnęła mu coś do ucha. Potem podeszła do mnie również dostałam buziaka - Pa!
Zostaliśmy sami. Usiadłam na łóżku i znów się wzruszyłam.
-Ej czemu płaczesz ? - powiedział i otarł łzę spływającą po moim policzku swoją słabą ręką.
-To ze szczęścia, że wszystko się dobrze skończyło
-No chodź tu do mnie przytul się - po tych słowach położyłam głowę na jego torsie i zasnęłam.

Nawet długie wyszło, nie wiem czy jutro dam radę coś dodać :)  KOMENTUJCIE  !!!





poniedziałek, 4 listopada 2013

Wszystko się może zdarzyć... 12

Oto nexcik :D

**************************
Z punktu widzenia Hany:

-Hana, powiedz mi kto to był, jaki on !!! - krzyczał Piotr, jednak ja miałam mętlik w głowie, nie mogłam wydusić ani jednego słowa. - No proszę powiedz chodzi o Naomi coś się stało ?
-To był... James - powiedziałam ledwo słyszalnym głosem.
-Ale jak to James? A co ma z tym wspólnego Naomi?
-On ją porwał !!! Rozumiesz porwał mi córkę... - teraz już na dobre się rozkleiłam.
-Spokojnie Hana zaraz zadzwonimy na policję, ale na początek powiedz mi co on ci powiedział do tego telefonu ? - zapytał przytulając mnie.
-Powiedział, żebym jej nie szukała bo się to źle skończy, a więcej nie wiem bo zrobiło mi się słabo.
-No to co jedziemy na policję. Tylko poproszę sąsiadkę, żeby została z Tosią. - stwierdził Piotr.
-Jedziemy - wstałam z kanapy i udałam się w stronę drzwi.
Na policji przyjęli zgłoszenie o porwaniu i połączyli moją komórkę z jakimś sprzętem, który namierzy telefon Jamesa. Próbowałam się do niego dodzwonić ale bezskutecznie...

**************************
W tym samym czasie na obrzeżach Warszawy:

-Człowieku co ty ode mnie chcesz?! Puść mnie, słyszysz?! - wrzeszczała Naomi.
-Zamknij się i trochę szacunku do ojca by się należało chyba, nie uważasz? - zapytał James
-Ojca? To ty jesteś James ???
-Tak córeczko - powiedział z ironią w głosie.
-Córeczko ?! Nie mów tak do mnie. Jesteś zwykłą świnią, bez jakichkolwiek uczuć !
-Oj bez przesady. Raz się zabawiłem, a co myślisz, że twoja matka była lepsza ? Puszczała się na lewo i prawo...
-Ja nie chcę tego słuchać... Ona cię kochała, a ty ją skrzywdziłeś.
-No chyba nie tak bardzo kochała jeżeli znalazła sobie jakiegoś doktorka.
-Po czternastu latach ! On w przeciwieństwie do ciebie ją kocha i zależy mu na niej. Jest opiekuńczy i jest dla mnie autorytetem. Na pewno wolałabym żeby to on był moim ojcem.
-Zabraniam ci tak mówić ! To ja jestem twoim ojcem i teraz ja cię będę wychowywał.
-Chyba śnisz ! Moje miejsce jest z mamą, a ty jesteś dla mnie nikim, brzydzę się tobą. - krzyczała dziewczyna. Nie zauważyła kiedy James wyciągnął zza paska pistolet i podszedł do niej.
-Jeszcze raz coś na mnie powiesz to strzelę ci w łeb, córeczko - powiedział przykładając broń do głowy dziewczyny.
-Prędzej czy później mnie znajdą a ty pójdziesz siedzieć. Mama zrobi wszystko żeby mnie znaleźć, jestem tego pewna.
-Twoja mama cię nie znajdzie, ten jej przydupas też nie. A na policję będzie się bała iść. Czekaj, czekaj jak twoja kochana mamusia zrobi wszystko żeby ciebie uwolnić to może dostanę od niej niezłą kaskę.
-Ale my nie mamy pieniędzy !
-A może pan Doktorek ma. Jak kocha to pomoże swojej ukochanej prawda?
-Ale...
-Żadnego ale. Dzwonimy.
Naomi z każdą minutą coraz bardziej się bała chociaż nie dawała tego po sobie poznać. Miała nadzieję, że ktoś ją znajdzie i uratuje.

*************************
Z punktu widzenia Hany:

-Piotr co teraz będzie. On się nie odzywa, a co jak ją gdzieś wywiezie ?
-Odezwie się jeszcze zobaczysz bądźmy dobrej myśli - pocieszał mnie.
"Pocieszam ją a sam się martwię jak cholera ona nie jest moim dzieckiem, a denerwuję się tak jakby była to moja córka. "
-Oby...-mówiłam, ale przerwał mi dźwięk telefonu
-Niech pani zaczeka - odezwał się policjant, po chwili odparł - Już proszę odebrać
-Ha-halo? - zapytałam cicho
-Hana cześć co tam u ciebie ? ...
-James przestań co z moją córką gdzie ona jest! - krzyczałam do słuchawki.
-Spokojnie na razie jest bezpieczna.
-Jak to na razie? Czego chcesz? Pieniędzy?
-O jak ty mnie dobrze znasz. Pół miliona na jutro na 6 rano, jeszcze zadzwonię gdzie dokładnie masz przywieźć pieniądze, aha i żadnych psów inaczej już nigdy jej nie zobaczysz.
-Ale ja nie mam tyle pieniędzy.
-A to już nie mój problem, niech doktorek ci pomoże - powiedział i rozłączył się.
-On chce pół miliona ! Skąd ja wezmę tyle pieniędzy? - zapytałam Piotra
-Zaczekaj Hana, panowie namierzyliście go ? - zapytał policjantów.
-Tak mamy go do na obrzeżach Warszawy na ulicy Poprzecznej gdzieś w okolicach nr 57, pewnie jakaś szopa, albo opuszczony dom.
-Jadę tam - powiedział Piotr
To niemożliwe proszę pana to niebezpieczne. On może mieć broń. - odparł policjant.
-To prawda to niebezpieczne pozwól panom działać.
-Ale słyszałaś : Żadnej policji!
-Proszę pana my mamy sposoby na takich ludzi niech pan będzie spokojny.


Ciąg dalszy może jutro.
KOMENTUJCIE !!!

Nie wiem czy mam pisać...

Ludzie słuchajcie nie pisałam teraz bo miałam remont w domu i nie miałam internetu, ale mam pytanie czy ktoś to wgl. czyta ??? Jeżeli tak to niech napisze w komentarzu, bo nie wiem czy mam dalej zamieszczać opowiadania, mam dużo pomysłów ale po co mam pisać jeżeli nikt nie czyta ?
Reasumując proszę o komentarz obojętnie jaki np. buźka, albo obojętnie jakie słowo.
Z góry dzięki. :)