wtorek, 22 października 2013

Wszystko się może zdarzyć... Cz.11

Hej dzisiaj wreszcie udało mi się wstawić tą część, taki mały dramacik chciałam wpleść bo za dużo tego cukru :) Zapraszam :

W nocy rozmawia przez telefon dwóch mężczyzn:
- Szefie tak jak szef chciał obserwowałem ją przez miesiąc. Niezła jest... A jeśli chodzi o konkrety to ma jakiegoś kochasia z tego co wiem to też lekarz, pracują razem, chyba Gawryło się nazywał ale nie jestem pewien - powiedział pierwszy.
- Dobra robota, ale chodziło mi o jej córkę co o niej wiesz? - odezwał się drugi
- A o córce też się trochę dowiedziałem, nazywa się Naomi. Mam jej zdjęcie mogę wysłać szefowi za chwilę.
- Jeszcze coś...?
- Tak - powiedział dumnym głosem - Moja znajoma pracuje w szkole i udało mi się zdobyć plan lekcji tej dziewczyny, ale nie wiem czy się przyda
- O nawet nie wiesz jak bardzo się przyda dobrze się spisałeś, napisz mi o której jutro kończy i wyślij to jej zdjęcie.
- Dobrze, ale z ciekawości po co szefowi wiadomości o tej kobiecie?
- Stara sprawa, ale ona musi za to zapłacić i zapłaci. Od tej pory już nie obserwujesz jej i zapominasz o mnie, zrozumiałeś?
-Tak szefie...
- I przestań z tym szefem do cholery! Żegnam.
-Do widzenia.

*******************************
Z punktu widzenia Hany:

Miałam się iść ubierać kiedy usłyszałam krzyk swojej córki:
-Mamo! Wstawaj bo spóźnię się do szkoły, znowu!
-Ok. już wstaje nie krzycz tak. Zjedz jakieś śniadanie, muszę się ubrać - powiedziałam wstając z łóżka. Chciałam ubrać moją ulubioną czerwoną sukienkę, ale już koniec listopada i jest strasznie zimno więc zdecydowałam się na czarne rurki, popielatą tunikę i obowiązkowo szpilki. Zrobiłam jeszcze lekki makijaż, bo przecież idę na razie do pracy.
- Wow! Mamo ale wyglądasz jak Piotr cię zobaczy to zwariuje wyglądasz cudownie, z resztą jak zawsze- powiedziała Naomi jak wyszłam z pokoju.
-Dziękuje córeczko, ale obawiam się, że Piotr zobaczy mnie dopiero wieczorem i miejmy nadzieję, że nie zwariuje - zaśmiałam się i przytuliłam córkę - A pamiętasz, że masz odebrać Tosię z przedszkola? Idź po nią gdzieś o 18 bo mają tam jakieś konkursy dzisiaj i zajęcia są dłużej.
-Tak pamiętam przecież, dam radę. A teraz chodźmy już bo wyrzucą mnie z tej szkoły- zaśmiała się.
Odwiozłam ją do szkoły, a sama pojechałam na małe zakupy do Galerii ale nic ciekawego nie znalazłam, więc stwierdziłam, że pojadę wcześniej do szpitala i uda mi się pogadać z Leną czy Przemkiem. Po 30 minutach byłam na miejscu, od razu skierowałam się do lekarskiego i zastałam tam mojego braciszka siedzącego nad jakimiś papierami.
-Dzień dobry! Co ty taki zapracowany? - zapytałam
-O cześć siostra - popatrzył na mnie - Ale świetnie wyglądasz! Niech zgadnę... randka z ukochanym - zaśmiał się Przemek.
-Zgadłeś, ale dopiero po dyżurze. Widzę, że ty też przychodzisz wcześniej do pracy.
-A tak jakoś mi się nudzi w domu.
-Nudzi ci się... A nie wiesz czy Piotr nie mógłby się wyrwać 2 godzinki wcześniej? - zapytałam

********************************
Z punktu widzenia Piotra:

Musiałem odwieźć Tosię do przedszkola więc byłem wcześniej w szpitalu, kiedy zbliżałem się do lekarskiego usłyszałem fragment rozmowy Hany i Przemka:
-A tak jakoś mi się nudzi w domu - powiedział Przemek
-Nudzi ci się... A nie wiesz czy Piotr nie mógłby się wyrwać 2 godzinki wcześniej? - zapytała Hana.
Postanowiłem ją przestraszyć, Przemo mnie zauważył, ale pokazałem mu żeby nic nie mówił. Podszedłem do niej po cichu i złapałem w tali:
-O boże! Zwariowałeś chcesz mnie przestraszyć na śmierć! - krzyknęła
-No coś ty na śmierć tylko troszeczkę chciałem. Nie przywitasz się ze mną?
-Nie bo mnie wkurzyłeś jakaś kara musi być
-Oj nie przesadzaj - powiedziałem przyciągając ją do siebie i całując delikatnie w usta .
-Dobra gołąbeczki idźcie się całować gdzieś indziej. A jeżeli chodzi o dyżur twojego doktorka to już wczoraj wieczorem mnie o to prosił - odezwał się Przemek.
-Dzięki brat, chodź gołąbeczku napijemy się kawy w bufecie bo mam jeszcze trochę czasu - zaśmiała się i pociągnęła mnie za rękę w stronę bufetu.
Dyżur mijał, a ja tylko odliczałem godziny do naszej wspólnej kolacji. Wreszcie nadeszła odpowiednia pora i udałem się do jej gabinetu. Zapukałem i wszedłem do środka.
-Cześć! Gotowa na cudowną kolację, w jeszcze lepszym towarzystwie? - zapytałem podchodząc do ukochanej obejmując ją od tyłu
-Gotowa - powiedziała odwracając się do mnie i składając na moich ustach namiętny pocałunek, trochę mnie poniosło i dość mocno pogłębiłem pocałunek, tak mocno, że niechcący ją przewróciłem a sam wylądowałem na niej. Zaczęliśmy się śmiać:
-Nic ci nie jest - zapytałem
-Oprócz tego, że leży na mnie słoń to nic - odpowiedziała jeszcze bardziej się śmiejąc
-Od razu słoń, chyba nie jestem aż taki ciężki co ?
-No nie jesteś ale zejdź już ze mnie i pomóż mi wstać
-Dobra - powiedziałem podnosząc się - Dawaj ręce- chwyciłem ją i podniosłem.- Jak ty dzisiaj ślicznie wyglądasz no nie wiem czy ja mogę się z tobą pokazać
-Nie przesadzaj, ładnie wyglądasz no chodź już bo nic dzisiaj nie jadłam - chwyciła mnie za rękę i wyszliśmy z gabinetu. Po godzinnym spacerku dotarliśmy do restauracji. Niestety tą cudowną atmosferę przerwał telefon:
-Halo? Dzień dobry...Ale jak to... To niemożliwe...Zaraz będę. - byłem zły
-Co się stało? Piotr! pytała zdenerwowana Hana
-Tosi nikt nie odebrał z przedszkola, przecież Naomi miała po nią iść... -mówiłem
-Obiecała mi, że pójdzie musiało się coś stać, czekaj zadzwonię do niej
-Dobrze ale chodź musimy jechać po małą - powiedziałem i wyszliśmy z lokalu
-Cholera... Nie odbiera, odbierz córeczko proszę cię...
-Nie martw się wszystko będzie dobrze - mówiłem tak, chociaż wiedziałem, że coś jest nie tak Naomi to odpowiedzialna dziewczyna, musiało się coś stać. Ona cały czas próbowała się dodzwonić do córki. W tym czasie dojechaliśmy pod przedszkole taksówką.
-Tatusiu co się stało z Naomi, gdzie ona jest? - pytała mała.
-Nic się nie stało, zaraz ją znajdziemy nie martw się kochanie - przytuliłem córkę.
Pojechaliśmy pod dom Hany. Mieliśmy nadzieję, że Naomi będzie w domu, niestety pomyliliśmy się, nie było nikogo.
-Spokojnie nie martw się może poszła do jakieś koleżanki albo coś - powiedziałem do Hany
-Piotr! Nie ma jej, nigdzie jej nie ma, nie rozumiesz musiało się coś stać ! - krzyczała
Podszedłem do niej i przytuliłem ją mocno, ona wtuliła się we mnie i zaczęła płakać. W tej chwili zadzwonił jej telefon :
-Halo... - odezwała się . Zrobiła się biała jak ściana osunęła się na podłogę
-Hana co ci jest? - podniosłem ją i położyłem na kanapie w salonie
-To on... On... - płakała
-Kto?! Jaki on ? Co się stało do cholery ?!


KOMENTUJCIE!!!



1 komentarz: